W Danii jestem już ponad trzy miesiące, ale dopiero od początku listopada zacząłem regularne zajęcia z języka. Wszystko przez to, że od tego roku nie mamy prywatnego nauczyciela, ale uczęszczamy do szkoły językowej dla imigrantów. Zanim mogłem zacząć tam zajęcia, musiałem czekać na wszystkie dokumenty. Ale udało się i od dwóch tygodni uczęszczam do Lærdansk.
Szkoły finansowana jest z budżetu miasta, dzięki czemu każdy mający pozwolenie na pobyt w Danii i numer CPR (coś jak polski PESEL), może przez 3 lata uczyć się duńskiego za darmo. W mojej grupie jest prawie 20 osób z kilkunastu krajów. Zajęcia odbywają się niemal wyłącznie po duńsku, tak by szybko złapać wymowę, słownictwo, zwroty. Czuję się trochę jak w podstawówce, kiedy zaczynałem poznawać język angielski – język się łamie, ciągle mam wrażenie, że coś przekręcam. Do tego każdy z nas ma swój ‘śmieszny’ akcent (są m.in.: rosyjski, włoski, grecki, amerykański, litewski, rumuński), przez co uświadamiamy sobie, jak bardzo inny jest język duński ze swoim ‘miękkim d’, 9 samogłoskami, które czyta się chyba na 20 sposobów i z wieloma innymi udziwnieniami.
Koniec końców cieszę się, że uczę się tego pięknego języka. Posłuchajcie go sami.